piątek, 13 stycznia 2012

jak zwykle dalej beznadziejnie...

Nie no poprostu super!! =='

Miało byc tak cudownie...wszystko się zaczęło układać w jakiś tam sposób...ale znowu wszystko runęło...
dlaczego??

Ludzie to naprawde parszywe istoty....
Od Ciebie domagają sie pomocy i ją dostają...ale jak ty czegoś potrzebujesz to wypinają się do ciebie DUPĄ!

Tak dupą...i jeszcze wystawią tak blisko ,że czujesz wszystko...

loool...

Jestem zła i rozżalona...
Nie mam ochoty już na nic...
jestem bezsilna...

Było w niedziele super...doszło do naszego spotkania z Patrykiem...czułam się jak w niebie jak go porwałam na te 30 min...
choc na poczatku nie wiedzialam jak się mam zachowywać...

Tulił mnie głaskał po twarzy i rączce... jak w bajce... Myślałam ,że jest ok...
ale nie..
niestety widzę ,że się myliłam...


w Poniedziałek mój tato dostał 2 ataki Padaczki.....

Pierwszy dostał koło godziny 11 przy Tucholi gdzieś...w rudzkim moście.. jakoś tak...
dostał silnego ataku padaczki za kierownicą jadąc do pracy....
tzn był w pracy ale jechał do sklepów...bo jest przedstawicielem handlowym...
Z tego co ludzie opowiadali i on z tego co pamięta....to miał przeogromne szczęście ,że przezył!!
Świadkowie opowiadają, że jechał lewym pasem, potem środkiem i tak bujał się z jednego krawężnika do drugiego.... co najlepsze...przejechał tak bardzo spory kawał....
tato uderzył w koncu w barierkę czy tam słupek....i znaleziono go nieprzytomnego..

Z tego co on pamięta....a pamięta niewiele to opowiadał ,że rano miał jakieś dziwne zaniki pamięci... i że pamieta tylko jak zawróciłpo coś tam...że pojechał nie w tym kierunku co powinien..

Najlepsze jest to ,że okazało się ,że z Tucholi pojechał do Świekatowa ...czego totalnie nie pamięta...ale wyczytał z zapisywanych raportach na ipacu... nieźle... włączył mu się autopilot w mózgu i jechał 40 km bez żadnej świadomości!!!
Potem atak i ten wypadek....
Jezu...dobrze ,że jest cały...
Przegryzł sobie język trochę, wargi, pewnie się gdzies uderzył...
uhh...
przyjechało pogotowie i zawiozło go do Chojnic....

Jestem wściekła na lekarzy i to strasznie!!!

Bo ponoć coś mu dali w karetce...
trzymali go tylko 2 godziny po całym wypadku... i puścili do domu loool... gdzie on nie miał badań żadnych pod kierunkiem epilepsji..gdzie mama wspominała o tym ,że on na to choruje!!
Nic...nawet nie zbadali czy nie ma wstrząśnienia, żaden rezonans...prześwietlenie.. NIC!!

Jak siedziałam w domu...to patrze ,że matka z ojcem przyjechali...wiedziałam ,że coś nie halo...
Matka pod nosem zamruczała ,że ojciec miał atak... popłakałam się...
bałam się jak cholera..
położył się spać...ale coś mnie niepokoiło...
miałam takie dziwne przeczucie...

Jak szłam do łazienki...on leżał na moim łóżku....powinien spać...a miał otwarte oczy i gapiły się dziwnie w jeden punkt.... potem znów oczy zamknał na chwile...i otworzył...
nie spał nic...
To było dziwne..
Matka zapewniała ,że bedzie wszystko ok już...
ja wiedziałam ,że nie...
jechałam z matka do sklepu bo bałam się zostac w domu z Kubą...
wróciłyśmy po 30 min....
Kuba cos powiedział ,że ojciec zakomunikował  pójście do kibelka...nizdarnie się potykając i chwijąc....
olałysmy to ,bo myślałyśmy ,że może byc juz ok.
Po 2 godz odkad przyjechał....mama poszła do niego sie zapytac ,czy załatwic mu zwolnienie z pracy na ten okres ....
Ponoć ją pogłaskał po ręce  i się zaczeło....
Boże drogi... jak sobie to przypominam .... za każdym razem mam ciarki i ogarnia mnie strach....
Byłam wtedy z kubą w dużym pokoju....jedliśmy pizze taką ze sklepu... i słyszymy to przeraźliwe wycie...
takie wycie jak z horroru....nie wiem do czego porównać....
ale wciąż słyszę to w głowie....
Ja wpadłam w panikę....zaczęłam chodzić z jednego punktu w drugi punkt i tak na zmiane...ręcę mi się trzęsły jak nie wiem co....
od razu wykręciłam 112....
ale tak długo czekałam aż ktoś odbierze ,że w drugiej komórce wykreciłam 999.... i czekałam ,kto pierwszy odbierze....
Mama trzymała ojca.... Kuba przyszedł i ze spokojem w głosie zapytał w czym jej ma pomóc....zachował się jak bohater...jak dorosły facet....
mimo tego ,że się strasznie bał....
po zgłoszeniu ataku na pogotowie...przyszłąm zobaczyc co sie dzieje z tata....
ślina mu ciekła z ust.... oczy miał takie wyłupiaste.... tak się trząsł...ale widać ,że próbował sam się uspokoić...
zeszłam na dół na klatke i czekałam aż przyjedzie karetka....
zadzwoniłam do patryka ,żeby miec wsparcie...myślałam ,że trochę się uspokoję...
starał mi sie jakoś pomóc... potem zapaliłam papierosa...i rozłączyłam się, bo nadjeżdzała karetka...
tacie dali zastrzyk z czegos tam co uspokaja i usypia....i przerywa atak oraz zapobiega ponownemu...
nie wzieli go do szpitala.... co mnie zdziwilo...
jestem oburzona ,że go nie wzieli...
my w nocy nie spalismy ani godziny....
miałam zamknięte oczy...ale każdy szmer stawiał mnie na równe nogi...
byłam wycięczona...

od tamtego czasu boję się o Tate....boję się ,że w każdej chwili moze dostać ataku...
prosilam przez telefon patryka ,by przyjechał i mi pomógł...przy nim tylko czuję się bezpieczna i tylko na nim moge polegać...
nawet kupiłam mu ulubioną herbatkę w zamian ...
niestety teraz w weekend nie da rady...bynajmiej tak powiedział...ale jak juz prosiłam go o poniedziałek...to gadał mi ze bardzo chce...ale... ale własnie to ale mnie doprowadza do szału....
ale zobaczy co powie na to terapeuta....wiec wiem ,że ma mnie w dupie...
bo gdyby chciał...jechałby albo od razu...albo nie byłoby zastanawiania się nad tym czy mu sie chce...
jestem zła i smutna z tego powodu...liczyłam na jego pomoc...a teraz musze liczyc tylko na siebie...
jak zawsze ...
dlaczego ludzie sa tacy okrutni....
ja bym do patryka przyjechala w piec minut w takiej sytuacji...
on jest dla mnie wazny a ja widocznie jestem gdzies tam z tyłu...za jego kolegami...
loool...
płakać mi się chce...i chce zniknąć z tego zycia...
nie moge sobie ze wszystkim sama radzic...
nie mam juz siły...

mówie to całkiem powaznie....chce uciec stad...daleko...
jestem sama... jak palec...
wiecie to mnie boli najbardziej...
osoba ,która kochasz...która ciebie kochała...albo kocha nie wiem jak tam jest u niego...Nie chce tobie pomóc w tak ciężkich chwilach... nie podnosi ciebie na duchu...nie poda pomocnej dłoni... tylko wbija dodatkowo Ciebie w ziemię...
Jakbym umarła to wiem ,że moge sie liczyc z takim...jego niieee wiem ...nie bedzie wiedzial czy mnie pozegnac ten ostatni raz czy nie...
oczywiscie nie zamierzam umierac...
ale wycięczę się ...
umarłam juz doszczetnie w srodku....



Czy istnieje ,ktoś komu zalezy na mnie i moim bezpieczeństwie...i chciałby mnie wspierac w takich chwilach???
Nie ma chetnych...


jest mu smutno...ale musze udawac wesołą by tacie nie pokazać, że coś złego sie dzieje....jeszcze sie zdenerwuje i bede miec powtórke z rozrywki...
eh...

Kocham Cię Patryk.........


środa, 4 stycznia 2012

Terapia..

Doczekałam się dzisiejszej terapii...
Własnie z niej wróciłam...
Na razie to tylko podstawy i opowiadanie o swoim życiu...
Babeczka powiedziała,że dobrze ,że przyszłam ,bo muszę wiele osób przerobić na terapii...
co tydzień w środę o 13,30 będę przychodziła do niej...
musiałam w skrócie opisać 4 lata pobytu w Warszawie...plus opisać też jak poznałam Patryka i co się działo...
Ciężko...
Płakałam...
Trochę lżej na duchu...
ale wszystkiego nawet nie zdążyłam opowiedzieć...
dlatego też nie pozbyłam się niepokoju w mojej głowie...
mojej duszy...


Zobaczymy co z tego wyjdzie...
Na pewno chcę coś w sobie zmienić,gdyż wiem ,że też dużo zawiniłam...
Chcę to naprawić...
Naprawić siebie...


Wczoraj płakałam...opowiadałam mamie o moich wątpliwościach...
mama nawet już mi nic nie chce podpowiadać ,bo wie ,że i tak zrobię to co uważam za słuszne...
Patryk nie czyta bloga...
Widzę to...
Widzę ,że każde wejście jest moje..

Chciałabym aby wiedział co ja czuję...
co sądzę...
oraz co siedzi w mojej głowie..

Może da się to jakoś uratować...
wszystko zależy od nas..
on niego chyba najbardziej...

Wciąż jestem niespokojna...
jeśli jestem sama w domu... nie mam co robić...
rano zrobiłam kilkadziesiąt brzuszków i innych ćwiczeń..
wezmę się za swój wygląd..

U babci wczoraj trochę mnie apetyt napadł...
to chyba dobrze nie??
\zjadłam niedużo ale czułam się obrzydliwie pełna...

Teraz nadal nie chcę nic zjeść... nie chcę mi się..
Chcę być taka jaka byłam wcześniej...
Piękna i chuda...

teraz to wszystko zależy ode mnie...
obym nie zrezygnowała...

Pracy tutaj nie ma... cięzko znaleźć...
Naprawdę szukałam..
Nawet przy matce wysyłałam CV.

Spać znów w nocy nie mogłam..
na myśl przychodziły mi głupie i przykre historie...
Nie mogłam spać...
Mama w końcu poszła do kibelka i potem do kuchni zapalić to dała mi 2 tabletki uspokajająco-usypiające...
Zasnęłam po ok 30 min.
Byłam naprawdę zmęczona...

Nic mnie nie cieszy..
\tęsknie za tym wszystkim...
chcę by był początek 2011 r. wtedy było idealnie ...


Niby trochę przestałam płakać...ale to przez te tabletki...
gdyby nie one to bym z łóżka się pewnie nie wyczołgała...
Jak narazie nie mam żadnego celu w życiu...
szkoła mi przepada...
musze chyba przyjechac tam albo zadzwonić i zawiesić naukę...
nie wiem..

Nikogo tu nie mam poza rodziną...niby są jakies znajome..ale co z tego kiedy nie mają ochoty się spotykać... nie będę się narzucać...

Jest mi wciąż zimno...
wciąż palę i piję kawę....
może troszkę mniej papierosów ubywa..ale to żadna pociecha...
e-papieros coś nie działa...nie wiem


z chęcią znów bym poszła spać... ale przez to w nocy nie zasnę..
Boże...jakie wszystko tutaj jest smutne...

Mój humor udziela się wszystkim...
boli mnie to ,że najbardziej mamie...
nie chcę tego...



wtorek, 3 stycznia 2012

bez życia...

Ale tu wciąż smęcę...
Moje myśli stają się być coraz bardziej pesymistyczne...
Czasami mam wrażenie... że już nie mam na nic ochoty...
Ręce mi opadają z bezsilności...

Najgorsze jest to kiedy zostaje sama...
sama w domu... albo nikt ze mną nie rozmawia...
wtedy zostaję ja i moje myśli....

Płaczę wciąż...
Myślałam ,że wypłakałam wszystkie łzy...ale nie..

Najbardziej boję się tego...
że Patryk powie dość...
że nie będzie mu się chciało starać...


Moje życie nie ma celu...
Ja nie mam żadnego celu w życiu ...

Jutro do Psychologa...zobaczymy czy otworzy mi oczy... 

Wiem..że go Kocham całym sercem...
chcę by wrócił...
chcę ab y wszystko było po staremu...
żebym mogła go zaczepiać, łaskotać i żartować na różne sposoby....

Niektórzy żyją w małżeństwie i chcą sie rozwodzić...wypala się uczucie...ale walczą o to wszystko i jakoś są razem szczęśliwi...
Moi rodzice to przeszli... i są szczęśliwi...

Nie mogłam w nocy zasnąc...
mama dała mi tabletke usypiająco-uspokajającą...
zanim zasnęłam minęło z półtorej godziny?? jak nie więcej...
myslałam o tej Asce...
mam totalne pranie mózgu zrobione...przez każdego z osobna...
zastanawiam się czy nie będą jakies psychotropy potrzebne...

naprawdę nie daję rady...
bo inaczej uzależnie sie od tych tabletek uspokajających...

chcę go tulić... złapać za rękę...

Jak zasypiam i zamykam oczy... widzę jego twarz..tak jak kiedys kiedy spał obok... i stykał się ze mną nosem... I te jego błyszczące oczy...

Idę ulicą, jestem w sklepie...gdziekolwiek! Widzę jego twarz...
Cały czas nie mogę uwierzyć..
nie moge uwierzyć w to ,że znowu zostałam porzucona...


Kiedyś miałam rację...
nigdy nie będę szczęśliwa...
teraz tym bardziej...bo nikogo nie znajdę...
nie chcę znajdywać...
wszyscy faceci mi obrzydli...


Dziś jadę do Babci...
Nic nie będziemy mówić dlaczego wróciłam do Chojnic...
Bedą plotki...
kto wie czy juz ich nie ma...
przykleje usmiech do twarzy...
będę udawała ,że jestem szczęśliwa...

Nienawidzę tego...

Nie moge patrzec na ludzi szczęśliwych...
dookoła mnie jak na złośc same kochające się pary...
Moje kolezanki mają dzieci i męzów...
a ja??/ lool
nawet pasztety ze szkoły potrafią sobie życie ułozyc u boku kogos kochanego...
jestem żalosna...
smutna...

samotna...


wczoraj zjadłam tylko hotdoga... waże 79,1 kg...
nie chce jesc
\...
moze zaczne cwiczyc..??

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Jestem dobita....

Dzisiejszy dzień nie jest taki prosty....
Nie mogłam spać...
Jak zamykałam oczy....nastawała ogromna cisza i tylko słychać i czuć było szybkie bicie mojego serca...
mojego wystraszonego serca...


Jestem w rozsypce...
Nie wiem co mam robić...
znowu płaczę...
Cierpię...


Patryk nie ma sie do mnie odzywac i kontaktować przez 2 dni...
sądzę ,że to nie głupie i dobrze może to nam zrobić...
tylko...

właśnie...
Nie może się odzywać do tej Aśki...
Nie proszę go o nic więcej...tylko o tą jedną rzecz...
czy to tak wiele..
Osoba podająca się za przyjaciela... nim nie jest
Niszczy mnie i niszczy jego myśli...
Nie chcę go tłumaczyć...
ale dlaczego on jej ulega...
Przecież my razem byliśmy tyle czasu...znamy siebie na wylot!
Ona jest nikim ważnym...
Chyba ,że dla niego jest ona ważniejsza ode mnie....
wtedy nie ma sensu ...
nic...
Ona jest toksyczna...
zniszczyła wszystko co nas dotyczy...
skłóciła z naszym wspólnym kumplem...któremu tez próbowała zniszczyć związek..
jest zła ,że jej się nie udała to się do nas uczepiła jak rzep psiego ogona...

Modlę się codziennie...
Ze łzami w oczach...
pełnych głupiej nadzieji...
żeby odnalazł w sobie to co gdzieś zagubił..

Ja go Kocham calutkim sercem...
całą mną!


Nie wiem czy tęskni...
tęsknisz Kochanie?
:(

Ja wariuję...
jestem załamana i nie mam co robić...


Chcę ,żeby mi zaufał... to dla jego dobra... i mojego..
Naszego...

miałam być zapisana do psychologa na 20 stycznia...ale całe szczęście idę w środę..
Potrzebuję tego bardzo...\
waże już 78 kg...
schudłam trochę..
nie chce mi się jeść...
dziś nic nie zjadłam..
skoro cięzko śline przełykam...to tym bardziej nie przełkne jedzenia...
Patrzę na moje ulubione smakołyki... i nic..


Umarłam w środku...
Tęsknie za ciepłem... Za jego cudownym uśmiechem... za trzymaniem go za rękę...
za tym jak patrzył w moje oczy...
jak do siebie mówiliśmy o nieskączonej miłości...

pozostały mi narazie wspomnienia... na przykłąd to.. jak znalazłam w pizzy szkło a on sie tak wystraszył...i tak dbał o mnie tulił i całował...
Kocham te wspomnienia... mogę sie uśmiechac w głebi duszy dzięki temu...

Dlaczego ludzie są tacy podli... 
są tak zazdrośni ,że robią komuś takie podłe świństwa...
rozpowiadają kłamstwa...


dzisiaj niebo płacze ze mną...

Boże daj mi siłę...na lepsze jutro...
na wszystko...
zebym stanęła na nogi...


jest mi cięzko...


tęsknie......

niedziela, 1 stycznia 2012

No i mamy 2012 rok...i co dalej?

Boże...
Niby nic dziś nie robiłam a wydarzyło się dla mnie wiele...
Czasami mnie to przerasta...


Moje myśli nie mogą normalnie funkcjonować bo się ze sobą kłócą..
Te pozytywne z nadzieją...z tymi negatywnymi, pesymistycznymi..

Staram się być pomiędzy...
Rodzice powtarzają ,żę powinnam negatywnie myśleć by potem nie cierpieć...
ehh

Co ja mam robić to sama nie wiem...
Ulegam pokusie pisania z moim ukochanym...którego nie mam

Nie wiem czy powinnam z nim pisać...rodzice twierdzą ,że będę płakać po tym i cierpieć bardziej...
sądzą ,że wszystko się skończyło a on nie wróci...

Chcą dla mnie dobrze...kiedy ja nie wiem sama co mam o tym mysleć...

Wkurza mnie ,że spotyka się z tą Aśką...
ona od dawna mnie niepokoiła ,bo sądzę ,że robi mu wode z mózgu i działa na jego podswiadomość nie robiąc niczego co wygląda podejrzanie...

Ja znam takie dziewczęta i wiem...ze ona nie chce mu pomagac czy coś...
Nie udało jej się w związku to teraz niszczy nasz....
Dowiedziałam się dziś od jej byłej przyjaciółki ,że ponoc pocałowała Patryka na koncercie gdzie ostatnio się razem bawiliśmy....
ponoć tym się chwaliła wracając do domu...
Looool....
Patryk zaprzecza...i mówi ,że nie mógłby mi czegoś takiego zrobić...
ona też zaprzecza ale sie tłumaczy głupio...
Nie ufałam jej i tym bardziej teraz nie ufam...

Wiem z pewnych źródeł ,że te słowa wypłynęły z jej ust...
Poczułam się zdradzona i upokorzona...

Wierzę Patrykowi ,że tego nie zrobił...choc czasem nasuwają się pewne wątpliwości...
Ale wierzę ,że ona to powiedziała na 100% i pewnie zmysliła....
 Dlatego moja kumpela od tamtego czasu przestała się z nią przyjaźnić i spotykać, gdyż stwierdziła ,żę to przegięcie...
Aśka robiła i robi takie świństwo swojej 2 przyjaciółce Gośce...odbierając jej facetów i psując jej związki...ja o tym juz o dawna wiedziałam ale nie byłam pewna czy w to wierzyć.
Teraz jestem pewna ,że ona jest TOKSYCZNA....

Znam takie osobowości i mialam kiedyś z nimi do czynienia...
Laska spotyka się z tzw."przyjacielem" niby sie mu zwierza...zaczyna wiecej pisac pod pretekstem wyżalenia się....potem jedno i drugie spotkanie...itp..
ona mu doradza ale w taki sposób by nie był dosłowny...
np. Zrobisz jak uwazasz ale ja sadze ze nie uda ci sie tego czy owego... potem doda cos pozytywnego powiedzmy o mnie...i naszym zwiazku..
ale powie ze oze nie miec to sensu i takie tam...

Manipulacja...czysta manipulacja świadomością drugiego człowieka...
ona jest manipulantką..
nie jest głupia więc robi to dość inteligentnie...
a potem zgrywa ,że tylko sie kumplują...

Nie chce jej widzieć na oczy ani jej znac!!!

Nie chcę też żeby sie spotykali i rozmawiali...
ona w koncu dopnie swego...
wykorzystała nasze słabe chwile...
a teraz triumfuje..
brawo


ehh...

Co Patryk z tym zrobi?? Nie mam pojęcia...
Chcialabym aby spotykał częściej swoich kumpli...albo gadał z Kociakiem czy tam Alicją...
Aśka nie jest przyjaciółką...tym bardziej ze jeszcze z kilka dobrych miechow temu nie potrafila sie do nas odezwać..a teraz jakimś cudem na wszystko ma czas i moze przyjeżdzac do niego na spotkanie...
Niech se znajdzie kogo innego...ale Nie mojego Patryka...

Nie moge mu zakazac sie z nia spotykać..ale według mnei to bedzie rozsadne.. jakby ją totalnie olał...

Ja jej nie lubie i nie ufam jej...
moze sie tlumaczyc jak chce...zgrywac niewiniątko... ale zrobila mi świnstwo..
tego jej nie wybaczę...

Patryk dziś ze mną rozmawiał...
Fajnie się pisało..
co prawda boli mnie serduszko cały czas tak mocno... i cierpię..
jakoś dodał mi odrobine nadzieji... pewnie złudnej..

Powiedział ,że tęskni...
To jakieś uczucie prawda???

Nie chce sie łudzić...i niepotrzebnie cieszyć...
ale trochę nadało to swiatla na sprawę...

Dziś zjadłam tylko mandarynkę....
paliłam i piłam kawę...
nie chce mi się normalnie żyć...
Nie cieszy mnie nic ...

kumpel troche mnie pocieszyl glupim tekstem...
niby dobry znak..

ale i tak wciąż powracam do myślenia o tym wszystkim i jak to bedzie...

Czuję się samotna i niepotrzebna...
Nie wiem co mam ze soba zrobić...
bede stale siedziec na kompie choc nie zawsze moge... a jak nie mogę to siedze i rozmyślam...gapię się w punkt bez celu...


Potrzebuje psychologa koniecznie....moze jutro uda sie cos załatwić....
zimno mi...

obgryzam z nerwów paznokcie...


dzis było ciężko....

czy jemu na mnie zależy???
Czy poczuje cos do mnie??
czy uda sie??

Nie wiem....

Będę się modlić....
dawno tego nie robiłam...
nadrobię straty...
Już mi nic nie pozostało...


Możę jak znajdę prace jakos się ogarnę...choć tutaj w Chojnicach ciężko o pracę.
chcę spać...
nie budzić się...
śnić...
śnić o czymś przyjemnym....

Sylwester zakończył się upiciem z żalu....
mama nawet powiedziala "zatop wyjątkowo dziś smutki w alkoholu"...
zatopiłam...
Bo jak zobaczyłam jak ludzie krzycza...bawią się...puszczają petardy a ja stoje tutaj..i psuje wszystkim humor..
ryczałam...
jak wół...

Panika mnie ogarnęła i histeria tak jak w czwartek...
nie mogłam złapać oddechu....
zapaliłam papierosa...i poszłam spać...

Rodzice sa kochani...próbowali mnie rozśmieszać...
Kocham ich za to..

Niedługo urodziny...
Patryk o nich pewnie zapomni...

Nie złoży życzen bo pewnie bedzie sie bał...
ja naprawde dotykam dna...

Ludzie staraja się mnie wesprzeć...
starają mnie pocieszyc...

ale dupaaa....

nic nie jest tak jak powinno...

i co ja teraz zrobie??

eh.... tak mi serducho wali szybko... ze strachu...
boi sie..
boi się jutra... i tego co moze sie wydarzyc...

ze nie pokochane zostanie...


piekna piosenka ,która ma dwuznaczny tekst...